Tożsamość zdrajcy [recenzja]
By
Unknown
On
20:19
In
zagraniczne
Na
fali dzisiejszych wydarzeń mających związek z cyberterroryzmem,
które sparaliżowały większość działań firmy, w której
pracuję – skojarzył mi się film, którego recenzji się jeszcze
nie podjęliśmy. Dowodzi to tylko, że terroryzm jako taki w
dowolnej postaci, czy to tej sieciowej czy stricte bombowej, dotyka
nas na każdym kroku, w przeróżnych mniej lub bardziej groźnych
odmianach.
ON: I nie dajmy się zwieść, że problemu nie ma. Otóż jest i to bardzo poważny.
Film
„Tożsamość zdrajcy” (ang. Unlocked /2017 / reż. Michael
Apted) pokazuje cały ten chaos
i terrorystyczną jatkę od drugiej strony, a mianowicie agencji
powołanych specjalnie do walki z rozprzestrzeniającym się na coraz
większą skalę niebezpieczeństwem.
Alice
Racine (Noomi Rapace) mając za sobą całkiem odbiegającą od
przeciętności przeszłość oraz
całą masę problemów
emocjonalnych, pracuje jako urzędniczka w ośrodku pomocy dla
imigrantów. Trochę pod przykrywką, trochę na poważnie zajmuje
się swoimi podopiecznymi, a jako oddelegowana była agentka CIA
utrzymuje z nimi
bliskie stosunki, nawiązując tym samym swoistą sieć kontaktów.
Niespodziewanie zostaje w
trybie pilnym przywrócona do służby jako ta od zadań
specjalnych. Gdy przesłuchanie
przechwyconego posłańca islamskich radykałów okazuje się
śmiertelną pułapką, spokojne
życie Alice staje na ostrzu noża. Wraz z nią, z rąk dżihadystów
śmierć mają ponieść niewinni ludzie.
ON: Oj czy takie spokojne to nie wiem… Obraca się w świecie gdzie każdy jej petent jest potencjalnym zamachowcem, ja bym nie nazwał takiej pracy i życia mianem spokojnych.
Jeżeli
spodziewacie się po tej produkcji poprawności politycznej, to
zdecydowanie właśnie taki obraz otrzymacie. Przynajmniej pod kątem
pokazania islamu, a wręcz w pewnym momencie obrony jego niewinności
jeżeli o typowe pionki
w machinie chodzi.
ON: Ale pokazuje także jak te wspomniane przez Ciebie pionki łatwo mogą być przesuwane przez swych islamskich zwierzchników.
Jednakże,
co jest przy tej pozycji naprawdę ważne, nie o muzułmańskich
terrorystów chodzi. Owszem fabuła opiera się na planowanym zamachu
i tym faktem nikogo nie zdziwię, ale już wartka akcja płynie
głównie na barkach tych z pozoru dobrych ludzi, mających za
zadanie obronę obywateli przed tragedią.
Pisząc „z pozoru dobrych” mam dokładnie to na myśli. Nie
wchodząc w spoilery, choć kuszą mnie niewyobrażalnie, moje
odczucia w trakcie i po seansie były niezwykle pozytywne.
ON: Nie mogło być inaczej. Bardzo dobre kino akcji. Aż dziw, że z takiej historii zrobiono tak kiepski zwiastun, który ani trochę nie zachęcał do pójścia na seans.
Film
tematycznie ciężki, momentami zaskakujący i w większości zwrotów
akcji nieprzewidywalny. Bardzo
na czasie i jednocześnie bardzo nie na miejscu, na pewno kole w oczy
nie jedną osobę, która pracując w podobnych do filmowych
służbach, będzie musiała walczyć z niepochlebnymi opiniami…
Szczerze? Wychodząc z kina byłam niemal przekonana, że właśnie
dokładnie tak działają i byłam z tego powodu wściekła.
ON: Mimo że gdzieś w duszy zawsze bardziej lubiłem filmy fantasy lub sci-fi to produkcje typu „Tożsamość Zdrajcy” łapie dodatkowe plusy za pokazanie w bardzo przekonujący i realistyczny sposób działanie mechanizmów w instytucjach do których pracy przeciętny człowiek nie ma wglądu. To był bardzo dobry film gdzie nie wciskano na siłę wątków gdzie zachowania bohaterów lub przedmiotów przeczyły prawom fizyki. Miał trzymać w napięciu i trzymał. Nie wpychano na siłę wybuchów ani pościgów by przykuć uwagę widza. Nie było to potrzebne, gdyż fabuła broniła się sama.
Dodatkowo
uroczo i na wysokim poziomie zagrana rola Jacka Alcotta (Orlando
Bloom) – przypadkowo spotkanego włamywacza, miłośnika gier,
wprawionego
w walce wybawiciela i kata w jednej osobie. Oklaski
dla Pana Blooma, za naprawdę mocny przekaz i charakter postaci. Na
dokładkę Michael Douglas jako Eric Lash – mentor Alice, Toni
Collette jako twarda babka na czele brytyjskiego wywiadu i
nieoceniony John Malkovich. Obsada
na piątkę.
Przymykając
trochę oko na niedociągnięcia i mając już po dziurki w nosie
odgrzewanych kotletów, uniwersów itp.itd.
seans „Tożsamości zdrajcy” to całkiem niezła opcja zarówno
na wieczór we dwoje jak i w samotności.
średnia ocen 7,6
czyli... prawie idealny