Kino
familijne. Kojarzy mi się głównie z dzieciństwem i niedzielnym,
popołudniowym obiadem, gdy w tle leciało coś, na czym nawet nie
trzeba było skupiać uwagi. Dokładnie z takim brakiem skupienia
obecnie podchodzę do gatunku familijnego– dla dzieci, czyli nie
dla mnie, prosta historia, nic odkrywczego.
ON:
Ja jako dziecko wyczekiwałem wręcz tych niedzielnych seansów i z
wypiekami na tworzy oraz w pełnym skupieniu wczuwałem się w mniej
lub bardziej szalone poczynania młodych bohaterów w myślach stając
się jednym z nich!
Zgodnie
z powyższym film „Jak zostać kotem” (ang. Nine Lives / 2016 /
reż. Barry Sonnenfeld) umknął nam w natłoku innych premier, a do
kina ostatecznie się nie wybraliśmy. Niczym te koty, co to chodzą
własnymi ścieżkami, a nasze ścieżki, w tym przypadku jak nigdy
wcześniej solidarnie skierowały się w przeciwną stronę niż sala
kinowa… Nawet doceniany przeze mnie Kevin Spacey i jego groźne
spojrzenie nie skusiły ani nie zmusiły mnie do zakupu biletu.
Dopiero, gdy innej opcji ze świecą było szukać, w kinie już
wszystko obejrzane, a w dołku paląca potrzeba kinomaniaka na
detoksie, kliknęliśmy na „wypożycz” (Chili.TV) z brakiem
entuzjazmu.
ON:
Zwłaszcza że w serwisie są setki świetnych filmów, które muszą
czekać na swoją kolej. Nie chcę nawet wypominać, kto uprał się
na ten wybór, kochanie…
Uwierzcie,
wielokrotnie już produkcje filmowe dobitnie udowadniały mi, że
zwiastun niczym pierwsze wrażenie, może mylić. Teraz po seansie
„Kota” wiem dodatkowo, że uprzedzenia również te w stosunku do
gatunków filmowych, są warte mniej niż zużyty żwirek w kociej
kuwecie, względem rzetelnego obejrzenia i sprawdzenia jak to się
mówi „na własnej skórze”. Choćbyśmy mieli utracić jedno ze
swoich dziewięciu żyć… 😏
Tom
Brand (Kevin Spacey) to ekscentryczny biznesman, którego
największym marzeniem, a zarazem firmowym celem jest zbudowanie
najwyższego budynku w Ameryce. Kosztem nie swoim, a inwestorów oraz
rodziny, ale jedynie czasowym – buduje swój drapacz chmur. Nie
zwracając uwagi na opory inwestorów i pozostałych akcjonariuszy, z
pakietem większościowym robi co mu się żywnie podoba, zaniedbując
przy okazji rodzinne ognisko domowe. Choć ojciec z niego żaden –
zarówno dla dorosłego już syna, jak i nastoletniej córki,
potomstwo wielbi go i stara się sprostać oczekiwaniom. Tymczasem Tom
chętniej skacze ze spadochronem niż przesiaduje w domu, a prezenty
urodzinowe kupuje na ostatnią sekundę. To ostatnie ewidentnie
wychodzi mu… kotem.
Nie
zamierzam nikomu wmawiać, że ten film to arcydzieło. Szczególnie,
gdy do gatunku dodamy jeszcze opcję dubbingu. Kevin Spacey z
dubbingiem? Uszy zabolały.
ON:
Dubbing niestety pozostawiał wiele do życzenia. Jednak po
kilkunastu minutach człowiek się przyzwyczaja, a pod koniec nawet
przestaje mu przeszkadzać :)
Aczkolwiek…
nie było, aż tak źle jak nastawiłam się, że będzie. Postaram
się na to spojrzeć oczami najmłodszych. Historia jak przystało na
film dla dzieci, miała bardzo wyraźnie zarysowane przesłanie,
morał oraz cały szereg lekcji i grożenia palcem na popełniane
przez bohaterów błędy. Przez to wszystko jest całkiem dobrą
pozycją edukacyjną pod kątem moralności i wartości rodzinnych,
ale tylko dla dzieci. Dorośli prawdopodobnie odczują przesyt oraz
dostrzegą od pierwszych sekund do czego to wszystko zmierza, jak się
rozwinie i na czym zakończy.
ON:
Decydując się na tę historię trzeba mieć świadomość co
będziemy oglądać. Prosty film z przekazem, który na pewno
zachwyci najmłodszych. Produkcja jaką dzieciaki uwielbiają, a co
najważniejsze NIE MĘCZY (!) dorosłych. W sam raz na niedzielny
seans dla całej rodziny!
Ma
to swoje plusy – film nie wymaga myślenia, nie zawiera scen
brutalnych, nie ma skomplikowanych dialogów, a na dodatek po ekranie
hasa uroczy sierściuch. Czego chcieć więcej? Może odrobiny
elementu zaskoczenia… I tyle. Film to lekko oberwana półka, która
chciała pretendować na miano średniej. Nie jest źle, ale mogło
być lepiej.
średnia ocen 4,9
czyli... można obejrzeć!
film obejrzeliśmy dzięki Chili.Tv
Pewnie obejrzałabym tylko ze względu na koty :).
OdpowiedzUsuńJa niestety nie dam rady... już prędzej skuszę się na Piratów ;)
OdpowiedzUsuńKocham koty, ale za kinem familijnym niezbyt przepadam ;)
OdpowiedzUsuńFilm nie dla mnie :) Nie wiem czemu, ale irytują mnie filmy z dubbingiem ( o ile nie jest to bajka). :D
OdpowiedzUsuń