Rzadko
się zdarza, aby amerykańska komedia przedstawiała sobą wyższy
poziom. Nie tylko kultury, ale także humoru. Obecnym kanonem komedii
jest zwykła żenada, a żarty z kategorii śmiesznych to żarty o
wymiotach, narkotykach i upadku cywilizacji. Armagedon! Trudno się
dziwić, dostajemy wszyscy to, na co jest akurat zapotrzebowanie, co
bawi masowo. Istna, kinowa odmiana demokracji... W erze telefonów
komórkowych, testów pod klucz odpowiedzi i internetowych memów,
ludzie wyłączają myślenie i bawi ich tandeta!
ON:
Niestety ludzie sami pozwalają się ogłupiać i determinują to
jakimi produkcjami są masowo zarzucani. Nie twierdzę, że lubię
jedynie filmy „ą-ę”, wprost przeciwnie, często lubię
wyluzować się i wyłączyć myślenie na czymś bez głębszego
sensu czy przekazu. Po prostu trzeba znać umiar, a niestety tych
komedii bezwartościowych jest ostatnio w kinach mnóstwo, a sale na
seansach pękają w szwach.
Moja
dusza kinomana cierpi nieustannie, od komedyjki po komedyjkę i
automatycznie wzbrania się przed każdym kolejnym seansem. Do
wczoraj. „W starym dobrym stylu” (ang. Going in Style / 2017
/ Zach Braff) to nie tylko
obsada w starym stylu, ale również pomysł, humor i coś na czym
nie zapłonęłam na twarzy z zażenowania. W końcu można się było
roześmiać!
ON:
Otóż to, uśmiech niemal nie schodził z ust!
Joe
(Michael Caine), Willie (Morgan Freeman) i Albert (Alan Arkin) to
emeryci którzy czekają
tylko na swoje emerytury. Prócz
Alberta, Albert czeka na
śmierć, która jakoś nie chce przyjść. Trzymają
się razem by
nie zwariować, grywają w
bule, chodzą na spotkania kółek seniorów i oglądają
odmóżdżające reality show. Gdy
wraz ze zmianami w zakładzie
pracy emerytura niczym śmierć nie chce nadejść przez kilka
miesięcy, do głów
starszych panów nadchodzi
dziwny plan inspirowany ostatnimi bankowymi przeżyciami Joe.
Mają przecież ledwie kilka lat przed sobą, bagaż doświadczenia,
nic do stracenia i szansę by raz – odzyskać pieniądze, dwa –
zemścić się na banku, który zarządza długami byłej firmy.
Rozpoczyna się knucie planu idealnego – napad
na bank jest nieunikniony.
ON:
Wszyscy znamy takich
dziadków.. Upartych do granic możliwości, mądrzejszych od całego
świata i niepotrzebujących niczyjej pomocy bo jedynie oni sami
zrobią coś najlepiej. Tacy są właśnie nasi trzej bohaterowie.
Łączy ich jednak coś jeszcze - serdeczność, którą kupują
sympatie widza do ostatnich chwil filmu!
Dawno
już nie było mi dane obejrzeć tak ciepłej, lekkiej i zabawnej
komedii. Może musielibyśmy
cofnąć się aż do 1979 roku, gdy wyprodukowany został pierwowzór
„W starym dobrym stylu” (żart!). Tymczasem
obsada
wersji z 2017 roku,
której nie trzeba nikomu przedstawiać, ograła swoje rolę w
stu procentach, tu i ówdzie przerysowując ograniczenia swoich
nie najmłodszych już ciał. Freeman, Cain i Arkin to panowie po
osiemdziesiątce! Klasa sama w sobie plus czarujący brytyjski akcent
Michaela Caina. Nie spodziewałam
się po tym filmie tandety głównie przez nich i nie rozczarowałam
się.
ON:
Film jakie chce się oglądać! Czerpałem przyjemność z oglądania
przygód starszych panów przez cały seans. Mimo że nie trzymał w
napięciu to zaciekawił i nie nudził. Przyniósł mnóstwo rozrywki
na najwyższym poziomie!
Pomysł
jak pomysł – trochę seria Oceans, oklepany
i z góry skazany na choć połowiczny sukces. Wykonanie? Podstawa
dobrego odbioru całości produkcji. Prócz oczywistego wysokiego
poziomu aktorstwa, humor! Nie śmiejemy się tutaj z wymiotów tylko
z autoironicznego podejścia do starzenia. Omijają nas gagi z
narkotykami – choć motyw się pojawia – w zamian za całkiem
przyzwoitą dawkę humorystycznych dialogów. Bez
brutalności, wulgaryzmów i pornoerotyki. Da się? No pewnie, że
się da! Tylko trzeba chcieć.
ON:
Oglądając miało się
wrażenie, że stworzenie takiej produkcji to nic trudnego. Przyjemny
scenariusz, świetni aktorzy, bezbłędnie rozpisane role, do teraz
zachodzę w głowie czemu tego typu filmy wychodzą tak rzadko?
Reżyser
postawił na stary dobry styl kojąc
moje zszargane
nerwy. Sala zaśmiewała się
zdecydowanie bardziej niż na ostatnim seansie Ostrej Nocy.
Nic tylko iść do kina, bez
obaw. Przesłanie filmu jest
proste – nawet po 80stce nie warto czekać już tylko na śmierć.
Życie mamy jedno jedyne i nic do stracenia więc warto szukać i
dbać o miłość i przyjaźń.
Zarówno gdy masz dwadzieścia, trzydzieści czy osiemdziesiąt lat.
Film dla wszystkich.
średnia ocen 8,0
czyli ... prawie idealny!
Widziałam reklamy tego filmu, ale nie brałam go pod uwagę w moim zestawieniu produkcji do obejrzenia w najbliższym czasie. Po przeczytaniu waszej recenzji z chęcią obejrzę ten film.
OdpowiedzUsuńi słusznie ! poleciłam ten film z czystym sercem, lekki i przyjemny :) miły dla oka. udanego seansu !
UsuńMorgana Freemana bardzo lubię , jednak za komediami nie przepadam bo ciężko trafić na film który rozśmieszy a nie wprawi w zażenowanie
OdpowiedzUsuńTen jest właśnie taki. Bawi nie zenuje 👍
Usuń: )
UsuńNie widziałam tego filmu i nie jest to mój ulubiony gatunek, ale po przeczytaniu recenzji i komentarzy bardzo chętnie i ja na niego zerknę :) Czasami dobrze się pośmiać :)
OdpowiedzUsuńmuszę obejrzeć :) !
OdpowiedzUsuńZawsze macie jakąś ciekawą propozycję :) Chętnie obejrzę, ostatnio ciężko trafić mi na coś godnego uwagi :)
OdpowiedzUsuńZapamiętam tytuł. Dzięki :-)
OdpowiedzUsuń