Wonder Woman [recenzja] [audiorecenzja]
By
Unknown
On
18:41
In
superbohaterowie
Ekranizacje
Uniwersum DC od zawsze kojarzyły mi się głównie z … gniotami. I
nie chodzi tu tylko o fakt, że wolę wrogie uniwersum Marvela, a to
z automatu robi ze mnie naturalnego wroga ich produkcji. DC poprzez
takie pozycje filmowe jak Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości
czy Zielona Latarnia
skutecznie i stosunkowo szybko zniechęciło
mnie to przedstawianych historii realizacją
i koncepcją. Po co się
męczyć, gdy niejako w
opozycji mamy do wyboru równie ciekawy świat wykreowany przez
Marvela?
ON: Jest to dla mnie całkowicie niezrozumiałe, że tuż za miedzą, z porównywalnym budżetem filmy tworzy taki Marvel, który robi albo hity, albo chociaż wciągające produkcje. Natomiast DC? Zawsze rozczarowuje…
Toteż
gdy pojawiła się opcja przed premierowego seansu
Wonder Woman (2017/
reż. Patty Jenkins) zawahałam
się. Historia sama w sobie ciekawa, klimatyczna i z gatunku, w
którym uwielbiam się zatracić od czasu do czasu. Mitologiczne
wstawki, waleczne kobiety, rozbudowana fabuła pełna smaczków i
szczególików.
ON: Zapowiadano Wonder Woman jako wielkie przełamanie wytwórni! Co ciekawe większość osób po przed premierach zachwalało najnowszy film! Przed seansem postanowiłem dać DC czystą kartę by zapisali historię od nowa.
Recenzja w wersji audio:
Realizacja?
Cóż… Utwierdziły się tylko moje uprzedzenia. Nawet najlepszy
scenariusz można doszczętnie spaprać, gdy brakuje pomysłu na
realizację. Wonder Women
ucierpiała, bo nie została wymyślona w Marvelu.
Diana
(Gal Gadot) to jedyne dziecko na wyspie zamieszkałej
przez Amazonki - waleczne
kobiety, stworzone przez Zeusa by walczyły w obronie ludzi.
Stworzona z gliny i pobudzona
do życia przez Zeusa córka
królowej Amazonek Hippolity (Connie Nielsen) jako jedyna na wyspie
nigdy nie walczyła ani nie szkoliła się w walce. Przynajmniej
oficjalnie. Nie dlatego, że
nie chciała lecz
dlatego, że jest to jej odgórnie
zakazane.Na wyspie odciętej od świata magią Zeusa, Amazonki wiodą
spokojne życie aż do dnia, gdy z nieba spada w jej pobliże
niemiecki samolot. Diana ratując pilota – Steve'a Trevora (Chris
Pine) nie tylko poznaje pierwszego w swym życiu mężczyznę, ale
sprowadza na siebie przeznaczenie. Przeznaczenie,
od którego wszystkimi swymi siłami starała się ja odciąć matka.
Poza wyspą rozgrywa się największa wojna znana dotąd ludzkości.
Giną niewinni ludzie. To
Ares – Bóg wojny, to
na pewno jego sprawka. Diana chcąc
wypełnić sens istnienia
amazonek, czując się jedną z nich, wyrusza wraz ze Stevem na
front, by zabijając Aresa sprowadzić na świat pokój.
Niestety
reżyserka Patty Jenkins zdecydowała
się kontynuować marne efekty poprzednich ekranizacji komiksów DC.
Prócz fabuły z potencjałem, ciekawych kostiumów i wizerunku
wyspy Amazonek mamy do
czynienia z absurdalnymi scenami walki, które
przekreślają jakiekolwiek zadatki Wonder Women na dobry film. Już
po opuszczeniu urokliwie przedstawionej wyspy skończyła się moja
przyjemność z oglądania.
ON: Muszę wtrącić, że film zaczął się z przytupem! Pierwszych kilkadziesiąt minut starało się utwierdzić mnie w przekonaniu, że danie kolejnej szansy DC się opłaci. Świetnie rozpisany wątek wyspy i świata Amazonek robił wrażenie. Niestety, nie byłem świadom tego co stanie się potem…
Dopóki
widziałam mityczne klimaty, dopóty koncepcja była spójna. Im
dalej od raju tym scenariusz zaczynał się spłaszczać, a efekty
wizualne podupadać. Ostatecznie wyszło średnie kino pełne
dziwnych ujęć i zbliżeń, pozbawione jakichkolwiek godnych
docenienia dialogów. Wiem wiem, to miał być film akcji i dialogi
nie powinny być aż tak istotne, a jednak! W
tym przypadku, by dobrze zrozumieć po co Diana rusza na front, kim
jest i dlaczego jej obecność jest istotna – nie wystarczą skoki,
burzenie murów i efektowne zasłanianie się tarczą przed
pociskami.
ON: Niestety pomysł na fabułę skończył się twórcom na wyspie. Później bzdura goni bzdurę. Splot bezsensownych wydarzeń pcha głównych bohaterów do celu. Akcji brakuje logiki i choć pozorów realizmu.
To sama Diana, nawiązując relację
z ludźmi powinna wiele wyjaśnić. Tymczasem jest wyjątkowo mroczno
milcząca i jedynie macha mieczem zdobywając kolejne połacie
terenów z łatwością czołgu. Jest posągowa i urocza, przyciąga
wzrok nie tylko męskiej części widowni, jednocześnie nie
zaskarbiając sobie za grosz przychylności u widza.
ON: Z tą surową oceną nie potrafię się zgodzić. Gadot zagrała ciekawą rolę, może faktycznie za mało było o niej samej, ale wycisnęła ze swojej postaci wszystko czego oczekiwałem. Jeśli chodzi o grę aktorską to tak słabo dobranej części męskiej jeszcze nie widziałem w tak ogromnej produkcji! Postaci takie jak Steve Trevor, Sameer oraz Charlie to wstyd przy takim budżecie i rozmachu.
Czego
mi zabrakło? Efektu wow w połączeniu z efektami specjalnymi.
Wszystko było proste – fabuła, realizacja, efekty, i jednocześnie
tak szybko jak się zaczęło tak skończyło. Choć
historia z założenia nastawiona na to, by poruszyć i pokazać
okrutne realia wojny, dodatkowo z morałem, to nie zawojowała mego
serca. Dla
kogo? Dla niewymagającego widza, na niewymagający wieczór. We
dwoje? Owszem, nie jest to film dedykowany ani jemu ani jej,
spokojnie można obejrzeć
średnia ocen 4,7
czyli... można obejrzeć