„Ponad
wszystko” (ang. Everything everything/ 2017 / reż. Stella
Meghie) to całkiem dobra nazwa, jak na tematykę produkcji. Choć
może niekoniecznie w pozytywnym sensie. Ponad wszystko
bo ponad nudę na ekranie, grę aktorską i przewidywalność filmu.
Ostatecznie ponad
braki pomysłów na jego
zakończenie. Mimo wszystko sam film mnie urzekł, ponad
wszystko co w nim było złe.
ON:
Był to film po którym mam dziwne odczucia. Podobał mi się i
nie podobał. Nie zaciekawił, ale też nie nudził. Był
przewidywalny, ale historia wciągnęła. Sam
nie wiem czy więcej w nim było dobrego czy złego kina, lecz
ocenić jakoś spróbuję.
Maddy
(Amandla Stenberg) od siedemnastu lat jest zamknięta we własnym
domu niczym w więzieniu. I choć dom, w którym przyszło jej
mieszkać jest wyjątkowo bogato urządzony, oszklony i w pełni
dopasowany do potrzeb swojej niewychodzącej mieszkanki, to nadal nie
imituje nawet w ułamku procenta tego, co można spotkać za jego
progiem.
ON:
Ale za to jakże bezpiecznie może się czuć w swojej oazie!
Audiorecenzja dla tych, którzy wolą nas posłuchać niż przeczytać 😏
O
wyjściu na zewnątrz nie może być mowy – Maddy jest chora na
SCID, czyli ciężki
złożony niedobór odporności w wyniku niedoboru deaminazy
adenozynowej. Brzmi
niemal tak kosmicznie jak kosmicznie w swoim domku na
Marsie
czuje się sama
nastolatka. Jedyna
styczność z innymi ludźmi przychodzi do niej w postaci pielęgniarki
i nadopiekuńczej matki. Niewiele jak na nastoletnie zapotrzebowanie…
Gdy do domu obok wprowadza się Olly (Nick Robinson) i po raz
pierwszy staje w oknie po drugiej stronie hermetycznego okna Maddy,
jej świat trzęsie się w posadach.
ON:
Oraz
jak można się domyślić pojawiają się pierwsze pęknięcia w tym
domowym bunkrze przygotowanym przez matkę Maddy.
Film
jest ekranizacją głośnej książki Nicola Yoon o
tym samym tytule,
dość wysoko ocenianej na tematycznych stronach. Stąd
doczekawszy się wydania filmowego powinien ten poziom przynajmniej
podtrzymać. Główny
problem jaki mam z „Ponad wszystko” to fakt, iż ostatnimi czasy
niemal, co chwilę raczeni jesteśmy równie ckliwymi opowieściami o
śmiertelnie chorych nastolatkach.
ON:
Oj tak, mogę się mylić, ale wydaje mi się, że co najmniej raz w
roku musi wyjść film o zmagających
się z przeciwnościami losu młodych
ludziach,
którzy odkrywają miłość, lub o nią walczą.
Choć
chwytają za serce, choć sprawiają, że człowiek jakby bardziej
docenia swoje życie i zaczyna uważać własne problemy za mniej
istotne, to również znieczulają na każde kolejne wyciskacze łez.
Jeżeli
o Ponad
wszystko
chodzi, to równolegle
mamy do czynienia ze współczesnym love story w wydaniu nastolatków.
Jest
to wszystko urocze, tkliwe i niewinne. Cała wymiana smsowo-mailowa
trafiała do mnie jako do kobiety i rozumiem jej założenie, trochę
współczuję męskiej stronie widowni, która zdecydowała się
pójść z ukochanymi na seans. Poprzeczka romantyzmu postawiona
wysoko! Mam
tu na myśli głównie upór Olly'ego…
ON:
Wypraszam sobie :) mnie ten motyw nie rozczarował, ani nie zmęczył!
Moja romantyczna dusza parę razy zklaskała z zachwytu nad pomysłem
realcji dwójki zakochanych. Swoją drogą to nigdy nie uchylałem
się przed romansidłami czy komediami romantycznymi! Takich
facetów
jest zresztą mnóstwo, po prostu nie każdy się do tego
przyznaje...
Z
pozoru nudny film, rozgrywający się na niewielkiej przestrzeni,
reżyser koncepcją przeniósł w głąb umysłu bohaterów, a tu
nawet smsy pokazane zostały inaczej i oryginalnej. Nie
rozumiałam kilku zabiegów – głównie tych rozgrywających się w
skomplikowanym i odciętym od świata umyśle
Maddy (kosmonauta?), ale nie przeszkadzało mi to praktycznie wcale,
patrząc po ogóle.
ON:
Nieczytając książki mogę jedynie się domyślać, że tam ten
wątek rozwinięto, a do filmu starali się go wcisnąć nie szukając
czasu na wyjaśnienia.
Długo
by mówić o przewidywalności i brakach aktorskich, ale nie widzę
większego sensu by skupiać się na minusach. Film wart poświęcenia
kilkudziesięciu minut swojego czasu, niekoniecznie obowiązkowo już
w tym momencie, gdy jeszcze leci na dużym ekranie. Nudny
– nikogo nie zamierzam oszukiwać, nic wielkiego i porywającego
nie ma w nim miejsca, to nie film akcji z milionem zwrotów, ale
wartościowy pod względem emocjonalnym. Na takie filmy mówię –
motywatory. To motywator do zmiany postrzegania swojego życia.
Nie widziałam, ale zaciekawiła mnie Wasza opinia - zwłaszcza On ciekawie to ujął. Film nie zaciekawił, ale też nie nudził... Jestem bardzo ciekawa filmu i tego jakie na mnie wywrze wrażenie :)
Widziałam zwiastun tego filmu i bardzo mnie zaciekawił i na pewno go obejrzę ale nim to zrobię to muszę przeczytać w pierwszej kolejności książkę. mama-urwisa.blogspot.co.uk
Taki średniak jak widzę. Raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNie widziałam, ale zaciekawiła mnie Wasza opinia - zwłaszcza On ciekawie to ujął. Film nie zaciekawił, ale też nie nudził...
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa filmu i tego jakie na mnie wywrze wrażenie :)
Chyba skuszę się na film w wolnym czasie :)
OdpowiedzUsuńWidziałam zwiastun tego filmu i bardzo mnie zaciekawił i na pewno go obejrzę ale nim to zrobię to muszę przeczytać w pierwszej kolejności książkę.
OdpowiedzUsuńmama-urwisa.blogspot.co.uk