Niekryte
działania w filmie „Ukryte działania” (ang. Hidden Figures
/ reż. Theodore Melfi). Uwielbiam filmy oparte na prawdziwych
wydarzeniach. Z wypiekami na policzkach oglądam wszystkie produkcje
biograficzne o ciekawych postaciach na zasadzie utartego sloganu, że
życie pisze najlepsze scenariusze. Problem powstaje niestety, gdy
świetny scenariusz „z życia wzięty” zostaje na sile
podkoloryzowany przez reżyserów filmowych.
„Ukryte
działania” to opowieść o trzech czarnoskórych kobietach, które
mimo wszechobecnej dyskryminacji dążą do spełniania marzeń.
Wszystkie chcą mieć realny wpływ na rozwój programu kosmicznego
USA. [ONA: Każda pod innym kątem rzecz jasna.
Wszystkie zdolne. Jedna wybitna! Miały to nieszczęście, że
urodziły się nie w tych czasach co powinny – a segregacja rasowa
bardzo ograniczyła ich potencjał. Przynajmniej usilnie się
starała...] Cała historia osadzona jest w czasach zimnej
wojny między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim, a
konkretnie wyścigiem kosmicznym. Film opowiada o tym jak duży wpływ
na sukces NASA miały Katherin Johnson, Dorothy Vaughn i Mary
Jackson. Dodatkowo porusza ważną kwestie dyskryminacji
czarnoskórych w połowie XX wieku.
Tutaj
mógłbym zacząć wywody na temat tego, że film prawdziwymi
wydarzeniami się jedynie inspirował. Potrafiłbym wymieniać
konkretnie, punkt po punkcie, co mnie (po niewielkim researchu)
drażniło, jednak nie był to na tyle wybitny film, by chciało mi
się poświęcać mu tyle czasu. Pokrótce więc:
1.
Daty w filmie i fakty historyczne do nich dopasowane są naciągane
pod tezę. [ONA: Co na ogólną fabułę tak
naprawdę w żaden sposób nie wpływa..
Filmu nie powinniśmy postrzegać jako biograficznego czy
dokumentalnego z jednej prostej przyczyny – nie jest nim. Owszem
opiera się na prawdziwych wydarzeniach, ale powtórzę raz jeszcze
– tylko opiera się. Historia jest na tyle nieznana, że idąc do
kina bądź wybierając ten film na wieczór nie nastawiamy się
obejrzenie znanych faktów czy weryfikacje przeszłości.]
2.
Według wizji reżysera największe (o zgrozo – męskie!) [ONA:
a co to niby ma znaczyć? „o zgrozo – męskie”, że niby facet
naukowiec jest ważniejszy i z góry mądrzejszy od babki naukowca?!
Wiesz, co nie podejrzewałam Cie o takie schematyczne myślenie. Film
pokazuje, że nawet największe MĘSKIE umysły wymiękają przy
kobiecej determinacji i wrodzonej inteligencji] umysły w NASA
były tak nieudolne, że nigdy nie zbliżyliby się choćby do
stworzenia modelu rakiety służącej do podróży kosmicznej. [ONA:
a to świadczy o tym, że nie były najzdolniejsze i zamiast skupiać
się na nauce wolały dyskryminować innych ze względu na kolor
skóry… czy płeć.]
3.
Kobiety, nawet te czarnoskóre w latach 60. XX wieku uczestniczyły w
pracach NASA na równi z innymi badaczami. Różniły ich jedynie
działy i ich obowiązki – co w niczym nie różni się od czasów
współczesnych. [ONA: Zapomniałeś dodać,
że odsunięte były chociażby od możliwości zrobienia doktoratu,
uczestniczenia w kursach czy korzystania z toalet dla białych ludzi
– o wszystko musiały walczyć przed sądem. Choć scenarzyści
zadbali o to by motyw biegania do toalety przez cały kampus NASA był
odpowiednio zabarwiony
humorystycznie, to i tak prócz uśmiechu pojawiły mi się w głowie
refleksje. Na szczęście cała ta chora sytuacja RÓŻNI się od
czasów współczesnych.]
4.
Gdyby nie trzy główne bohaterki to USA nigdy nie wysłałoby
człowieka w kosmos, nikt nie potrafiłby korzystać z komputera,
oraz nikt nie wiedziałby jakie komponenty zastosować do statku
kosmicznego. [ONA: Fakt, że to było
naciągane… Prawdopodobnie trwałoby to po prostu dłużej. W
końcu film był inspirowany faktami, więc nie ma co podważać
wielkiego wkładu Pań w osiągnięcia kosmiczne USA. Oczywiście
zakładając, że jesteśmy zwolennikami teorii, że USA w ogóle
wyruszyło gdziekolwiek… :)] Co z tego że pracowało tam
tysiące najwybitniejszych matematyków, fizyków i inżynierów –
wystarczyły trzy młode, ambitne i uśmiechnięte czarnoskóre
kobiety.
Ostatnie
zdanie w punkcie 4 jest właśnie dużym zarzutem dla tego filmu.
Biła od niego wszechobecna poprawność polityczna. Zaryzykowałbym
tezę, że był wręcz... rasistowski w stroną białych mężczyzn.
[ONA: Ohoho… Kochanie, właśnie wchodzisz w
tezy, które na co dzień krytykujesz. Nie starajmy się dostrzegać
w tym filmie czegoś czego w nim nie było! Skoro to one były
filarem sukcesu,
to właśnie w taki sposób zostały przedstawione ich działania.
Może faktycznie faceci byli tam jedynie statystami z pustym
wzrokiem, ale nikt ich
nie prześladował.] Podczas każdej sceny czarnoskórzy
tryskali humorem, inteligencją, czy dążeniem do spełnienia idei.
Potrafili mimo trudności losu śmiać się, tańczyć i wpływać na
losy świata. Podczas gdy każdy biały był gburem i idiotą (no
może poza dwoma wyjątkami – tak tymi, którzy jako jedyni
widzieli problem dyskryminacji). Najlepsi inżynierzy byli nieudolni,
fizycy nie znali wzorów, a technicy nie znali się na komputerach (
w latach 60!!). Na szczęście były trzy panie, które wszystko
uratowały :)
Filmu
samego w sobie źle się nie oglądało. Był ładnie nakręcony,
dialogi były na solidnym poziomie. Aktorzy również trzymali
poziom, a cała historia zaciekawiła. Wielu stwierdzi na pewno, że
był wręcz inspirujący! I tak faktycznie bym go odebrał, gdyby
twórcy skupili się na prawdziwych wydarzeniach i faktycznych
realiach tamtych lat zamiast na siłę poruszać kwestię rasizmu
wobec czarnoskórych. [ONA: Rasizm pokazany z
przymrużeniem oka, historia przekazana w prostu sposób. Nie
rozumiem zupełnie Twoich zarzutów Kochanie. Chyba oglądaliśmy dwa
różne filmy. Temat rasizmu jest współcześnie dość
kontrowersyjny i śmiem twierdzić, że jesteśmy na jego punkcie
przewrażliwieni, co skutkuje po prostu widzeniem rzeczy, których
autor wcale nie miał zamiaru pokazać. Tyle. „Ukryte działania”
to film o czymś, a to ważne. Można się pośmiać, zastanowić i
wkręcić w historię. Sama wyprawa w kosmos skrócona do minimum –
mogli pokazać więcej szczegółów, a mniej rozwalania tabliczek
„tylko dla białych”. Kropka.]
średnia ocen 6,0
czyli... zaciekawił!
KRYTERIUM OCENY
|
ONA
|
ON
|
FABUŁA
|
|
|
DIALOGI –
GRA AKTORSKA
|
|
|
REALIZACJA
POMYSŁU
|
|
|
POD KĄTEM
GATUNKU
|
|
|
PRZYJEMNOŚĆ
Z OGLĄDANIA
|
|
|
PLUSY
|
+
humorystycznie pokazane trudne zagadnienia
+
historia choć prosta – wciąga
+
dialogi oraz pozytywny nastrój filmu oraz to, że można wyjść
z przekonaniem, że nie ma rzeczy niemożliwych
|
+
temat podboju kosmosu
+
solidna gra aktorska
|
MINUSY
|
-
wciśnięcie w ostatnie kilka minut całej podróży w kosmos
-
brak punktu kulminacyjnego (może jednak nie brak, ale zbyt małe
zaakcentowanie, że to co im się udało to było COŚ!)
|
-
wciskanie na siłę poprawności politycznej
-
naciąganie faktów historycznych
-
podkoloryzowany pod konkretną tezę
|
Marudzenie, że film trzyma się faktów bardzo luźno to czyste malkontenctwo, Amerykanie programowo nie trzymają się faktów w filmach fabularnych.
OdpowiedzUsuńA ten "różny zakres obowiązków" to nic innego jak dyskryminacja ze względu na kolor skóry i płeć - widocznie tak razi bo Autor recenzji utożsamia się z białymi bohaterami a jak wiadomo biali heteroseksualni mężczyźni nigdy nie są winni :p
ON: Szanowny panie Krzysztofie bardzo dziękuję za cenną uwagę. Byłoby nudno gdyby każdy się ze sobą zawsze zgadzał :) co do poruszonego przez pana malkontenctwa - zarzuciłem jedynie producentom, że promują ten film hasłami "nieznana, prawdziwa historia", a jak zapewne się pan zgodzi historia w filmie była bardzo - notabene - podkoloryzowana, by ukazać w jak najlepszym świetle główne bohaterki. Oczywiście bardzo szanuje wszystkie trzy panie, odniosły wielki sukces na przekór wszystkim. Zrobiły to w takim stylu, że rzetelna opowieść obroniłaby się sama.
UsuńCo do drugiej części pana wypowiedzi to nie jestem typem, który krzyczy "baby do garów", a już na pewno nie uważam białych za lepszych. Każdy w moich oczach jest równy. Każdy zasługuje za równe traktowanie, oraz równe szanse. W tamtych latach czarnoskórzy faktycznie nie mieli takich możliwości jak współcześnie. Ale tamtejszy podział obowiązków nie różnił się niczym od współczesnych w wielu firmach. Tam kobiety zajmowały się liczeniem - czy było to poniżej ich kompetencji? Być może dla wielu tak. Ale współcześnie na przykład pracownik działu handlowego nie powinien wchodzić w kompetencje działu logistyki i odwrotnie. Każdy ma określone obowiązki, zdarza się, że źle przypisane, ale w żaden sposób nie łączę tego z dyskryminacją. Wówczas NASA na pewno nie było aż tak wielką katorgą dla ciemnoskórych, a jak pokazuje historia dała im szansę rozwoju oraz możliwości przełamania światowych stereotypów. Panie Krzysztofie nie trzeba na siłę szukać drugiego dna tam gdzie go nie ma. Życzę miłego wieczoru i zapraszam do czytania kolejnych recenzji :)