Wyznaję
taką jedną zasadę, od której nie robię wyjątków. Znając
możliwości zepsucia niemal wszystkiego, starając
się upchnąć na siłę kilkaset stron wartkiej i nasączonej
szczegółami historii, w stu kilku minutach – nigdy(!)
nie chodzę na ekranizację nim nie przeczytam książki!
ON:
A ja wiele razy przed przeczytaniem książki obejrzałem film 😏
Ma
to swoje plusy i minusy, jak wszystko, co nas na tym świecie otacza.
Zazwyczaj jestem po prostu bogatsza o
wiedzę i wypełniam tą książkową wiedzą luki w filmie. Rzadko
film podoba mi się bardziej. Pamiętam
jakby to było wczoraj, -gdy z bibliotecznej półki ściągnęłam
swoją
pierwszą książkę D. Browna „Kod Leonarda da Vinci” i wpadłam
jak śliwka w kompot. Śmiało mówiłam wtedy o sobie, że jestem
fanką jego twórczości, a „Anioły i Demony” to w dalszym ciągu
jedna z moich ulubionych pozycji. Entuzjazm straciłam już przy
„Zaginionym
symbolu”
oraz niedoczytanym
przeze mnie „Inferno”.
ON:
Zmieniając
trochę temat z filmu na książki to przecież „Zaginiony Symbol”
jest naprawdę całkiem niezłą książką przygodową, natomiast
„Inferno”
to no cóż… Doczytałem do końca, ale jako książka była
słabiutka.
I
tutaj szlag jasny trafił moją zasadę, która od teraz brzmieć
musi prawie nigdy!… Bo
mimo niedobrnięcia do końca książkowej historii, dziś słów
kilka o ekranizacji „Inferno” (reż. Ron Howard/2016) obejrzanej
w opcji wypożyczenia na Chili.Tv - Inferno
Robert
Langdon (Tom Hanks) to ceniony znawca symboliki religijnej i profesor
Harwardu. Niejednokrotnie już wcześniej pomocny przy rozwiązywaniu
skomplikowanych zagadek mających swe podnóża
w przeszłości.
ON:
Ponadto
ma w sobię tą ciekawą przypadłość, że będąc z pozoru
spokojnym i przyjaznym profesorem wplątuje się w niespotykanie
niebezpieczne przygody, często ryzykując
życiem by rozwikłać zagadkę. Aż dziw, że Langdon nie boi się
wychodzić z domu!
Budzi
się w szpitalnym łóżku, z potężnym bólem głowy i sennymi,
naturalistycznymi wręcz
wizjami nadchodzącej apokalipsy. Co
tak naprawdę się z nim dzieje? Gdzie jest? Sienna Brooks (Felicity
Jones) – lekarka, uświadamia mu, że padł ofiarą napaści.
Ostatnim wspomnieniem jest
ławka, na której siedział w kampusie, ale zaraz zaraz...
jedno spojrzenie za okno i
Robert już wie, że coś tu ewidentnie jest nie tak. Co on do
cholery robi we Florencji?!
ON:
Florencji, która powala swoim pięknem, zabytkami, klimatem! Jest to
bez dwóch zdań największy plus filmu. Aż szkoda, że obrazków z
tego pięknego miasta nie było więcej.
Nim
odnajduje w umyśle
odpowiedź, kobieta ubrana w strój Carabinieri
wkracza
na korytarz szpitala i bez
ceregieli zaczyna
do niego strzelać.
Sienna działając nad wyraz
sprawnie, zamyka w ostatniej
chwili drzwi, ciągnie za sobą Langdona i
chcąc nie chcąc wyrusza wraz z nim w podróż zaplanowaną
przez ekscentrycznego multimilionera Zobrista, pełną zaskakujących
zwrotów akcji, zagadek ściśle powiązanych z powieścią Dantego,
na końcu której czeka na
nich... Inferno.
W
książce
wymiękłam jakoś tak pomiędzy ucieczką Roberta i Sienny, a
ucieczką Roberta i Sienny. Było tego dla mnie po prostu za wiele.
Na
szczęście nie miało to wpływu na ekranizację. Akcja goni akcję,
a zawiłości zagadek postawionych przez Langdonem i jego towarzyszką
przypominają mi modną ostatnią zabawę zwaną escape room.
ON:
I co
ciekawe, ja wcale nie widziałem tam aż tak wielu wciągających
zagadek.
Film jest w miarę wierną ekranizacją powieści Browna. Książka
mnie nie zafascynowała, film
też nie wciągnął.
Wszystkie
fakty porozrzucane niczym puzzle łączą się w końcu w zaskakującą
i wcale nie aż tak niemożliwą w rzeczywistości, prawdę – ktoś
zastawił sidła na całą ludzkość. Fajnie pokazane zostały sceny
snów głównego bohatera – wizualizacje opisów piekła
stworzonego przez Dantego. Dające do myślenia
i szokujące wizualnie. Niestety dialogi nie zachwycały… A sam
ubóstwiany przeze mnie Tom Hanks mimo niewątpliwego kunsztu wypadł
blado. Może
dlatego, że był tu tylko po to aby mądrzyć się i biegać od
zagadki do zagadki. Może też dlatego, że nie było zbytnio czasu
na podziwianie gry aktorskiej, gdy fabuła odkrywała coraz to nowe
zagadnienia, na których trzeba było skupić większą uwagę.
Inferno
to idealny film dla wszystkich miłośników teorii spiskowych, a
dodatkowo i dla tych, którzy lubią gdy dużo i szybko się dzieje.
ON:
Owszem, plusem Inferno jest
jedynie ciekawa koncepcja międzynarodowej intrygi oraz to, że jest
dużo akcji i wątków. Szkoda
jedynie, że w średnim wykonaniu.
Trochę
w nim z
dreszczowca udekorowanego
ciekawostkami. Miła opcja na
wieczór, choć nie wybitna.
średnia ocen 6,5
czyli... zaciekawił
film obejrzany dzięki uprzejmości Chili Cinema
Chyba jestem bliżej zdania Jego niż Jej - czytałam książkę, oglądałam film i... Nic. Żadnych emocji. To nie jest zła historia, ale nie jest też jakaś wybitna, wydaje mi się, że bohaterowie są słabo zarysowani i przez to dość trudno się do nich przywiązać. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZgadzam się i ja, że brakuje tutaj rozbudowanych postaci...
UsuńOna
Ja czasem oglądam tylko ekranizację - nie zawsze są to moje literackie klimaty i nie chce się zniechęcić do czytania. Ten film to chyba obejrzę sobie :)
OdpowiedzUsuńZachęcamy bo można się zafiksować na punkcie zagadek :) zapraszamy Cię pod link z posta!
UsuńRaczej nie obejrzę. Ostatnie książki Browna mnie rozczarowują, a filmy na ich podstawie są trochę nijakie. To oczywiście moje subiektywne odczucie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękujemy Ci za Twoją opinie :)
UsuńWidziałam film i uważam, że to jak dla mnie taki średniaczek - film ,,jednorazowy". Można obejrzeć jak nie ma nic innego ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, średniaczek... ale i tak lepszy niż książka :)
UsuńOna
A ja sie niezgadzam, ze film jest w miare wierną ekranizacją książki. Pokazuje wydarzenia do pewnwgo momentu, ale cala koncowka i glowny motyw zostal calkowicie inaczej pokazany. Ksiazka konczy sie bez happy endu.
OdpowiedzUsuńPoza tym zgadzam sie ze średnią oceną.
Pozdrawiam
zdecydowanie nie chcieliśmy w tekście zbytnio spoilerować, ale w komentarzu już można - ON właśnie tak zareagował na końcówkę! jak można było ją tak bezczelnie zmienić, zupełnie coś innego... taka oto "ekranizacja".
UsuńO właśnie - bezczelność to dobre słowo.
UsuńJeszcze nie oglądałam, ale planuję. :)
OdpowiedzUsuńPolecamy zweryfikować naszą recenzję... ! :) opcja niewymagająca na wieczór.
UsuńŚwietnie prowadzony blog! Obserwuje. Nie oglądałam,a le może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Miło nam, że zechciałaś zostać z nami na dłużej.
UsuńKoniecznie dobrnij do zakończenia książkowego! Jest zupełnie inne niż w filmie, nieszablonowe. Osobiście mnie szlag trafił, że w film zakończyli tak, a nie inaczej, bo uważam, że w książce mieli naprawdę dobre zakończenie. Serio znacznie lepsze niż w filmie. O ile spodziewałam się, że film spłaszczy i ukróci wiele wątków, więc generalnie byłam zadowolona z obejrzenia, aczkolwiek tą końcówką mnie zawiedli.
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem czy jest w tym jakiś sens... Może lepiej zostać przy starym dobrym Danie Brownie... niż sobie psuć zdanie o nim jeszcze bardziej.
UsuńWidziałam i bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuń