"Fantastyczne
zwierzęta i jak je znaleźć" (ang. Fantastic Beast and Where
to Find Them/ 2016) to historia sprzed ery wszystkim znanego Harry Pottera (nie wszyscy lubimy [ON: Muszę się
przyznać, że przez długi czas sam nie przepadałem za Harrym
Potterem i jego przygodami, dopóki moja wspaniała narzeczona nie
otworzyła mi oczu na tę fantastyczną historię :)], ale jak
powiesz Harry Potter to chcąc nie chcąc wiesz cokolwiek, jestem
pewna), ale jak najbardziej utrzymana w magicznym uniwersum.
Jako
wielka fanka 7ksiągu autorstwa J.K.Rowling odczuwałam pewien
nie dosyć kiedy w internecie powoli zaczynały pojawiać się
wzmianki o możliwości ekranizacji filmu z uniwersum HP... No
właśnie, ale czy aby na pewno jest to ekranizacja? Nie do końca.
"Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" w wersji
papierowej to tak naprawdę książka w książce (lektura! Harrego
Pottera) i jako taka nie jest dostępna w wersji fabularnej.
Oczywiście wydawnictwa postarały się, aby każdy fan mógł mieć
w swojej domowej biblioteczce egzemplarzyk (raptem 152 strony), przy
czym Moi Drodzy - to leksykon. Wydany po raz pierwszy w 2001.
Leksykon, a więc historia "zekranizowana" to czysta
fantazja scenarzysty, reżysera i samej J.K.Rowling. To tak w gwoli
wstępu, już gryzę się w język (palce?) bo o Harrym Potterze i
całej serii mogłabym paplać całymi dekadami (i jeszcze na pewno
będę :)) ... Do rzeczy!

"Fantastyczne
zwierzęta i jak je znaleźć" znalazły się na tapecie bloga
recenzenckiego nie bez powodu właśnie w tym momencie. Ledwie
wczoraj zdobyły #oscary2017 w kategorii kostiumy (ukłony dla
Colleen Atwood), co zaświeciło mi w głowie myśl - a czemu by nie
podygresować o nich! [ON: Z wieloma werdyktami
Akademii Filmowej nie sposób się zgodzić, lecz w kategorii
kostiumy film nie miał sobie równych i zasłużenie zdeklasował
konkurencje]
Film
skupia się na przedstawieniu wizyty w Nowym Jorku autora leksykonu o
fantastycznych zwierzętach - Newta Scamandera (Eddie Redmayne). Newt
ryzykując własną wolność w imię wyższego dobra wybiera się do
NY pochłoniętego nienawiścią do wszystkiego, co magicznie
nieokiełznane i mogące sprowadzić uwagę nie-magów (bardziej
znanych pod brytyjskim określeniem "mugole") na świat
czarodziejów [ON: Co ciekawe świat
amerykańskich czarodziejów jest całkowicie inny od tego jaki
mogliśmy poznać na wyspach brytyjskich]. Dodajcie dwa do
dwóch i jasnym jest, że Newt wwożąc na amerykański teren całą
WALIZKĘ (a uwierzcie mi, że walizka w świecie czarodziejów to nie
byle co!) zwierząt, które nawet w niemagicznej postaci potrafią
być (delikatnie mówiąc) nieznośne - sporo ryzykuję. Film nie
powstałby, gdyby jego wizyta trwała pięć minut, a on zrobił to
co miał zamiar zrobić i wróciłby do Anglii. W pewnym momencie, za
sprawą ciekawskiej, byłej aurorki Tiny Goldstein, Newt trafia
wprost do ichniejszego Ministerium Magii, a jego walizka w
niemagiczne (i dziurawe) ręce, które pozwalają zwierzakom choć
trochę pohasać na świeżym powietrzu. W końcu ile można siedzieć
w zamknięciu? [ON: Podczas filmu cały czas
się coś działo, widać było że scenarzyści chcieli upchnąć
jak najwięcej treści, czasami odbijało się to na jakości filmu.
Tworzył
się chaos, trzeba było wielu rzeczy się domyślać.]
Chciałoby
się pisać i pisać o fabule, ale przecież tak łatwo pójść o
krok za daleko i zdradzić za dużo. O fabule koniec na teraz... Dodam
jedynie, że bestia/nie bestia ----> urzekła mnie nad wyraz! ♥
Film
określam na odpowiedni zarówno dla widzów dorosłych jak i dla
dzieci. [ON: Pełna zgoda, miły dla oka film, bardzo dużo się
działo, myślę że nikogo nie wynudzi] Dla wszystkich, których
potteromania ominęła z najróżniejszych (i dla mnie
niezrozumiałych) powodów oraz tych, którzy spędzili w magicznym
świecie pół dzieciństwa czytając z zapartym tchem każdą
kolejną książkę. Nie jest to jednak Harry Potter i o tym trzeba
powiedzieć głośno. Historia nawet nie nawiązuję do wydarzeń,
które znamy z książek gdyż ma miejsce prawie siedemdziesiąt lat
wcześniej. [ON: Pierwsza część
"Fantastycznych Zwierząt" faktycznie wydaje się
odrębną historią, nie mającą nic
wspólnego
z klasycznym "Harrym Potterem", aczkolwiek..
przewija się w trakcie rozmów kilka znanych nazwisk!]
O
samej fabule, grze aktorskiej, dialogach nie będę podnosiła
dyskusji - nie jestem obiektywna, a tylko szczerze zachęcam, abyście
podjęli się obejrzenia filmu "Fantastyczne Zwierzęta i Jak je
Znaleźć" całą rodziną, z chłopakiem, mężem, żoną,
dziewczyną, babcią i dziadkiem, bo każdy znajdzie w nim coś dla
siebie. Choćby miał to być sam klimat tamtych lat [ON:
Uwielbiam historie osadzone w tamtych czasach Stanów Zjednoczonych
i muszę przyznać, że pokazano je w fenomenalny sposób],
ciekawe ujęcia czy po prostu efekty specjalne. Polecam.
średnia
ocen 8,2
czyli
... prawie idealny!
KRYTERIUM OCENY
|
ONA
|
ON
|
FABUŁA
|
|
|
DIALOGI –
GRA AKTORSKA
|
|
|
REALIZACJA
POMYSŁU
|
|
|
POD KĄTEM
GATUNKU
|
|
|
PRZYJEMNOŚĆ
Z OGLĄDANIA
|
|
|
PLUSY
|
+
klimat tamtych lat
+
fajne efekty specjalne
+
spójność akcji
+
nie opadające tempo wydarzeń
|
+
pokazany zupełnie inny świat czardziejów niż w sadze o Harrym
Potterze
+
genialny klimat starych Stanów Zjednoczonychh
+frajda
z powrotu do świata czarodziejów
|
MINUSY
|
-
zdecydowanie inny "styl" niż HP
-
dobór aktorów niektórych do ról
-
to że trwał TAK KRÓTKO!
|
-
dużo chaosu na ekranie
-
kilkoro aktorów całkowicie bez wyrazu
-
za mało informacji samych bestiach
|
Fajnie sie czyta ale ogarnijcie trochę te dygresje i dopowiedzenia w nawiasach... nie licząc wtrąceń JEGO, jest 12 nawiasów w tekscie który czyta się 1,5 minuty. CIezko jest sie skupic na ogolnym przekazie! POłowa tresci z nawiasu spokojnei moglaby wystapic po przecinku. Ale zgadzam sie mniej wiecej z opisem, bardziej tym razem z NIM niz z NIA! TajemniczyMokebe
OdpowiedzUsuńDziekujemy za komentarz 😉 dopiero sie rozkrecamy i dopracowujemy koncepcje
OdpowiedzUsuńOglądałam! Uwielbiam ten film!
OdpowiedzUsuńOglądałam, gdy film wszedł do kin i w sumie to nie wywarł na mnie jakiś szczególnych wrażeń. Osobiście za światem Harrego Pottera nie przepadam. Wiem, pewnie rzuciliście teraz w moją stronę tekst w stylu 'jak można nie lubić HP?' No, ale tak to ze mną jest, nic nie poradzę. ,,Fantastyczne zwierzęta ..." powalają efektami specjalnymi - to mogę przyznać z czystym sercem. Spodobał mi się główny bohater, może dlatego, że Eddie zagrał w moim ulubionym filmie ,,Teoria wszystkiego'' i stąd moja sympatia do niego. Ale osobiście, nie zrozumiałam w filmie jednego. O co chodziło z tym chłopakiem, który później okazał się być "tą czarną zjawą"? Jego historia wg mnie została trochę zawile pokazana, ale może to tylko moje wrażenie, nie wiem.
OdpowiedzUsuńMimo, że nie zrozumiałam kilku rzeczy, mam plan - zobaczyć ,,Fantastyczne zwierzęta ..." jeszcze raz. Być może wtedy na spokojnie odkryję odpowiedzi na pytania, które pozostawił u mnie pierwszy seans. :)
Oglądałam, ale nie czytałam bo odrzucił mnie fakt, iż książka jest tak naprawdę sztuką teatralną.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, to nie byłam zachwycona tym filmem. Być może dlatego, że uwielbiam Harrego Pottera i brakowało mi Hogwartu. :D
Sztuka teatralna jest Przeklęte Dziecko 😉 Fantastyczne Zwierzęta to nawet nie książka tylko podręcznik ze świata HP
Usuń