W
ciągu pierwszych dziesięciu minut przekonujemy się, że faceci to
dranie. Dwie główne bohaterki (Magdalena Lamparska, Anna
Dereszowska) zdradzone zostają dzień po dniu (swoją drogą, Ci
faceci to nie tylko dranie, ale też półgłówki, gdyż zamiast
zdradzać "w ukryciu" wolą obcałowywać się z kochankami
na widoku, w biały dzień, wśród ludzi, we własnej firmie...
dajcie spokój).
Zostając
skrzywdzonymi przez los singielkami wpadają na genialny pomysł
biznesowy, a mianowicie postanawiają być testerkami wierności.
Kobiety mają im płacić za to, że podpuszczą seksualnie ich
mężów, narzeczonych i chłopaków ("niewybrednymi"
akcjami, które w realnym świecie nie miałyby szans zadziałać
nawet na największego podrywacza), zrobią fotki i voila! Pomysł
jak pomysł, ale okazuję się, że ma wzięcie, a zlecenia sypią
się jak z rękawa.
Póki
co nie najgorzej to brzmi, ale... No właśnie. Niestety "ale"
jest dość znaczące i spowodowało moje przedwczesne wyjście z
kina. "Porady na zdrady" są typową (typową!) polską
komedyjką romantyczną. Ponieważ typową to zdecydowanie nie
komplement "Porady na zdrady" rozczarowują po całości.
Rozpoczynając od fabuły, która pozostawia wiele do życzenia -
stereotypowo facet to świnia, a kobieta to mała, skrzywdzona
owieczka mająca jednocześnie w sobie na tyle siły, żeby podrywać
na zlecenie (ciekawe dlaczego nie miała w sobie siły, żeby podejść
i walnąć w pusty łeb narzeczonemu, który zamiast na ślub
pojechał się migdalić z koleżanką z pracy? niespójność aż
bije po oczach, albo jesteś silna albo nie, zdecyduj się). Poprzez
niskich lotów dialogi, aż do gry aktorskiej... Usilnie wierzę (być
może naiwnie), że ktoś kto zrobił jako taką karierę
serialowo-filmową powinien umieć grać, a komedię romantyczne nie
są kinem wybitnym i wymagającym warsztatowo. W "Porady na
zdrady" główny bohater - Maciej (Mikołaj Roznerski) potrafi
zrobić jedną minę, którą widziałam już wcześniej w jego
wykonaniu w serialu Singielka (aktor jednej miny?), a o jakiejkolwiek
modulacji głosem zapomnijmy. Zdradzona Kalina (Magdalena Lamparska)
wygłasza swoje kwestię w formie zdań wykrzyknikowych, sylabując
słowa. Reszta obsady jest po prostu nijaka.

Wyszliśmy
po godzinie, więc nie wiem, co było dalej. Szkoda niedzielnego
popołudnia na film, który nic nie wnosi. Żal mi tylko ludzi,
którzy zapłacili za bilety, a wiadomo jakie ceny mają sieci kinowe
w weekendy.
Polska
komedio romantyczna, wstyd! [ON: Lubię polskie
filmy. Lubię komedie romantyczne. Lubie kilka polskich komedii
romantycznych, ale film "Porady na zdrady" to jakaś
katastrofa!. Nie było w nim nic pozytywnego. Ani dialogi, ani drętwa
gra aktorska, ani obrazki. Nic nie dało choć cienia nadziei, że
będzie to chociaż średni film. Nie pamiętam już kiedy straciłem
z własnej woli czas w tak żałosny sposób. Aż zachodzę w głowę
jak można było TO wypuścić do kin...]
średnia
ocena 1,7
czyli...
szkoda tracić czas!
KRYTERIUM OCENY
|
ONA
|
ON
|
FABUŁA
|
|
|
DIALOGI –
GRA AKTORSKA
|
|
|
REALIZACJA
POMYSŁU
|
|
|
POD KĄTEM
GATUNKU
|
|
|
PRZYJEMNOŚĆ
Z OGLĄDANIA
|
|
|
PLUSY
|
+
było to, że nikt nie kazał mi siedzieć do końca
|
|
MINUSY
|
-
od dialogów poprzez grę aktorską, a na pomyśle kończąc (nic
dodać nic ująć)
|
-
fatalne dialogi
-
fatalna gra aktorska
-fatalne
sceny
|
Miałam nawet ochotę iść do kina i sprawdzić, czy fajny film, ale teraz dzięki Tobie wiem, że nie warto tracić na niego czas :( Pozdrawiam, zapraszam do siebie, u mnie na blogu troche inna tematyka goszaczyta.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńDroga Małgosiu,
OdpowiedzUsuńnie ma za co! Oszczędziliśmy Twój czas :)
zajrzeliśmy też do Ciebie i zostaliśmy tam na dłużej. Zostań z nami również poprzez obserwację.